|
www.cegielnia.fora.pl Cegielnia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aśka
mlodzież_uskrzydlona
Dołączył: 29 Lut 2008
Posty: 2603
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 132 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:14, 01 Wrz 2009 Temat postu: polsko-niemieckie wpadki |
|
|
Kiedy byłam w Berlinie miałam kilka ciekawych, śmiesznych sytuacji.
1. Już na samym początku naszej wycieczki przyczyniłam się do nieobalenia stereoptypu, że Polak, to złodziej...
W autobusie nic niemyślący Polacy (my) rzuciliśmy wszystkie bagaże na przejściu do automatu z biletami. Wsiadła Niemka i poprosiła, żeby odsunąć bagaże z przejścia, więc wstałam, przełożyłam je i usiadłam na swoje miejsce. Nagle patrzę, a tuż za nogą Niemki leży jeszcze jedna torba. "No tak" - pomyślałam - "Najważniejszej torby spod nóg jej nie zabrałam" - poszłam naprawić swój błąd. A Niemka jak nie krzyknie:
- Das ist meins!!
2. Gdy jechaliśmy autobusem jakaś kobieta nastąpiła mojej koleżance na nogę.
Koleżanka: Ale z tych Niemców to chamy, nawet nie przeprosi!!
Niemka: (po polsku) Przepraszam...
3. Kolega chciał kupić bilet komunikacji miejskiej. Dla sprzedającej, zamiast " two ticket" powiedział:
- two chicken, please
4. Pierwszego dnia pobytu szłam ulicą z głową zadartą. Rozglądałam się to na prawo, to na lewo. I nagle poczułam najpierw zimno, a potem ból między nogami. Spuściłam głowę na dół i zobaczyłam metalowy słupek w wiadomy miejscu...
5. W autobusie poszłam na sam początek, żeby mieć lepsze widoki z szyby (po prawej stronie kierowcy). Chciałam zrobić kilka ciekawych zdjęć w czasie jazdy. Kiedy wsiadłam, kierowca uśmiechnął się do mnie, to ja do niego. Potem, gdy zobaczyłam Kolumnę Zwycięstwa przymierzyłam się, żeby zrobić zdjęcie. Od kierowcy usłyszałam:
- No! Please no!!
Najpierw osłupiałam... ("Czyżby w Berlinie jest zakaz robienia zdjęć w autobusie?? A może przeszkadzałby mu flesz??")
Później przestraszyłam się, kiedy usłyszałam:
- Give to me! Give to me! ("Chce mi zabrać aparat!!")
Mimo wszystko odruchowo dałam kierowcy aparat do ręki, a on.... zatrzymał autobus i zrobił zdjęcie kolumny, bo z jego strony było lepiej widać
[link widoczny dla zalogowanych]
6. To ostatnia historia. Dobrze, że przydarzyła mi się na sam koniec pobytu!!
Ostatniego dnia cała grupa zechciała wybrać się na zakupy do niemieckich galerii... Ja się odłączyłam (galerie są i w Białymstoku!), poszłam na własną rękę do berlińskiego ZOO. Zeszłam do metra i szukam informacji w który U-bahn mam wsiąść. rozglądam się, rozglądam i słyszę:
- Alles ok?
- Ja... - odpowiedziałam na odczepnego dla młodego Araba i poszłam dalej.
I znów słyszę z tyłu - tym razem po angielsku: "Czy mogę ci w czymś pomóc?" Odwróciłam się - ten sam Arab. Pomyślałam, że skoro już proponuje mi pomoc, to mogę go się zapytać, jak trafić do ogrodu zoologicznego.
Tylko co zapytałam, a on pokazuje mi, żebym podbiegła do nadjeżdżającego pociągu... Wsiadł razem ze mną...
W środku dowiedziałam się, że jest Libańczykiem, ma 20 lat i mieszka od 4 lat w Niemczech. Pierwszym jego pytaniem do mnie było: Czy jesteś Polką??
Wysiedliśmy. Zaproponował mi kawę ("Czemu nie?" - pomyślałam). I wszystko było dobrze do momentu, kiedy zapytałam co robi.
- pracuję TUTAJ - słyszałam w odpowiedzi
- Tutaj?? To co robisz??
- kradnę....
- ...
- No co?? Młody jestem! Muszę z czegoś żyć.
("Pierdo....ny Arab" - pomyślałam, ale nie ruszyłam się z miejsca)
- Chcę ci zaproponować spacer po mieście, pokażę ci kilka ciekawych miejsc, a o 17 odstawię cię na twoją ulicę - (o 17 mieliśmy zbiórkę w drogę powrotną). - Zgadzasz się?
- Po chwili namysłu pomyślałam, że nic nie tracę (zostało mi kilka euro na ZOO - nie było czego kraść, w dzień pełno ludzi - nie było jak mnie zgwałcić, głowę na karku mam, więc się zgodziłam...)
- Ok...
Był bardzo miły, zgodnie z obietnicą oprowadził mnie trochę po mieście, porobił mi zdjęcia. W końcu zaczął namawiać, żebym została, że pójdziemy wieczorem razem na "Party", że pokaże mi swój dom.... Skłamałam, że mam rezerwację na bilety i że muszę wracać do pracy koniecznie dzisiaj...
Po długich namowach zrezygnował.
Jawel (bo tak się nazywał) co jakiś czas dostawał od swoich "klientów" kradzione pieniądze... Ja nie kradłam, więc byłam czysta! I gdy raz liczył je dał mi 10 euro...
- To mały prezent ode mnie dla ciebie... - powiedział
Byłam w szoku. Ale wyszłam z założenia: Jak ktoś daje, to bierz, jak ktoś bije - uciekaj...
Pomyślałam, że może dałby się naciągnąć na ZOO?? Dlatego zapytałam, czy nie chce ze mną iść (w końcu to był cel mojej wycieczki!)
A on powiedział, że niestety nie może pójść ze mną, bo musi "pracować", a ZOO jest dwie stacje dalej, a to nie jego rejon. Ostatecznie zaproponował, że zawiezie mnie pod samą bramę i wróci. tak się rozstaliśmy...
Poprosił o mój nr telefonu. Podałam (fałszywy)...
I najważniejsze... Za bilet zapłacił on...
Kiedy opowiadała to w domu - wszyscy powiedzieli, że ze mnie wariatka, a o tym, że mógł mi ukraść aparat, pomyślałam dopiero, kiedy mama się mnie zapytała, czy się nie bałam...
Podsumowując: głupi ma szczęście!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aśka dnia Wto 22:19, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|