|
www.cegielnia.fora.pl Cegielnia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Majka
vip
Dołączył: 08 Lis 2008
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 21:55, 10 Maj 2010 Temat postu: Drewniane Niebo |
|
|
Na brzegu rzeki ktoś zupełnie niepotrzebnie płot postawił, z desek nieheblowanych, zwyczajnych, lekko pogiętych od wiatru i deszczu.
Każda z nich w inną kierowała się stronę, ale rzecz jedną miały wspólną. Melodie piękne wygrywał na nich podmuchami wicher przewrotny, gdy tamtędy przelatywał.
A tęskne były bardzo, pachniały odgłosami lasu i drogi , czasem potrafiły ćwierkać jak wróble siadające rankiem na drewnianych szczebelkach. Świszczały deszczem i zawieruchą bowiem nie były to zwyczajne deszczułki sosnowe ani lipowe, tylko magiczne. Wiatr wiedział o tym, dlatego wciąż przelatywał, by chociaż na chwilę posmakować ich magii otrzeć się o nią nieopatrznym podmuchem kapoty. Może i on sam stanie bardziej magiczny?
A czary drewnianego płotu zaczęły się w chwili. gdy ktoś na jednej z desek wyciął ostrzem noża serce. Kiedy to się stało, deszczułka poczuła jakby drganie w swoim wnętrzu i przestała być zwyczajnie obojętna na świat jaki ją otaczał. Poczuła ciepło słońca, które ją osuszyło z kropel i dotyk pazurków ptasich na swym szczycie. Wsłuchana w ćwierkanie rodzin nadlatujących z rożnych stron, poczuła się samotna. Obok niej stała podobna jej drewniana istota , ale jakże inna. Niby przytulic się było do niej można, ale jakoś zimno było deszczułce kiedy spróbowała i przestała. Zagadywała tę jedna po prawej stronie, właściwie skrzypiała do niej cicho, ale ta nie odpowiadała, a może nie chciała ? Po jakimś czasie , cieszyła się tylko słońcem i wróblim świergotem, pogodzona z losem miedzy innymi sztachetami bez serca. Tylko czasem wydawało jej się ze gdzieś w oddali słyszy jakieś podobne sobie bicie drewnianego serca, ale uznała to za wyobrażenie.
Nadeszła kolejna wiosna, przynosząc po długim śnie pod białą czapką ze śniegu ptasi świergot i harmider. I znów pojawił się ktoś z błyszczącym w słońcu ostrzem, by na kolejnej desce wyciąć serce, tym razem większe i piękniejsze, bo wpisał w nie swoje inicjały. Deszczułka nie umiała spokojnie wystać w szeregu. Gięła się i wiła pragnąc dostrzec ową podobną sobie drewnianą istotę. Lecz na nic. Deska do, której ją przybito była bezduszna, jak te kilkanaście po obu jej stronach i za nic jej wypuścić nie chciała.
Aby chociaż spojrzeć mogła na tę druga, również posiadającą serce. Wsłuchiwała się więc, co dnia, uważnie w głuche bicie innego serca i wiedziała już ze nie jest samotna. W bezmiarze sztachet jest jeszcze ktoś jej podobny, być może słuchający tego samego świergotu i grzejący się w tych samych promieniach. Chociaż dzieliły je inne bezduszne, zwyczajne deski, czuła się wspaniale. Wiedziała, że nawet jak zawoła tamta jej nie usłyszy, ani nie zobaczy, bo obie stały na dalekich krawędziach tego samego płotu. Więc milczała i w deszczu i w słońcu a nawet pod białą zimową czapką. Stuk puk na końcu płotu, było najważniejszym odgłosem na świecie.
Do dnia, kiedy postanowiono wymienić ogrodzenie. Z przerażeniem ze swojego zakończenia słuchała deszczułka trzasku i jęku łamanego drewna wrzucanego na samochód. Kiedy bicie drewnianego serca ustało, zrozumiała ze została sama.
Czekała myśląc ze i ją zabiorą i zniszczą ale niestety. Dni mijały a płot a ona wraz z nim beznamiętnie trwała stojąc w ciszy. Nie było już stuk puk, nic nie było. Skrzypnięciem pochyliła się w przód, bo nawet upaść nie mogła. Przecież deski nie zginają się same. Jakież było jej zaskoczenie kiedy pochyliła się w przód. Wiec znów do przodu a wraz z nią ruszył rząd podobnych do niej desek. I tak w rytmie skrzypnięć i trzaśnięć płot zaczął się przesuwać w dół zbocza na którym stał. Potem już zadziało się samo. Zawirowało, zaszurało i kawałek wraz z deską potoczył się, aż na brzeg, by z głośnym pluśnięciem wpaść do wody.
„Oooooo" pomyślała deszczułka, wreszcie śmierć. Zamknęła drewniane powieki. Ale niestety deski przecież nie toną nawet te, z sercem. Płynęła długo aż stała się ciężka i wtedy to usłyszała. Stuk puk, puk stuk, tysiące odgłosów różnorakich pięknych tak, że nie mogła uwierzyć leżąc w wodzie patrzyła w niebo i nie wiedziała skąd tyle serc wokoło. Czyżby jednak utonęła i znalazła się w niebie dla sztachet ?
Litościwa rzeka z trudem, bowiem jednak ciężki był ten kawałek płotu wyrzuciła ją na brzeg. Legła wraz z siostrami bez serc. W słońcu wyschły i stały się znów sobą a kiedy zmrok zapadał deszczułka usłyszała nad sobą szepty.
Skrzypiące i takie podobne jej własnym. Bała się otworzyć powieki. Jednak kiedy je otworzyła ujrzała nad sobą morze zieleni. Pełne liści gałęzie, szemrzące i skrzypiące gadające i przekomarzające się z sobą i co najważniejsze żywe.
Kołysały się w rytmie a ona wsłuchana w stuk puk, wiedziała, że trafiła do
drewnianego nieba - lasu. Gdzie wszyscy mają serca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|